Muszę przyznać, że chyba tylko śpiew ptaków pomiędzy kolejnymi atakami śniegu i deszczu trzyma mnie przy życiu;) Od końca stycznia jestem nieustannie śpiąca. Nie wiem czy to zasługa ciężkiego ołowianego nieba, które zawisło nad Telemarkiem i nie pozwala słońcu nacieszyć nas swoimi promieniami, diety eliminacyjnej czy może zwyczajnie niedosypiania;) Na pocieszenie więc planuję wakacje, nowe przedsięwzięcia i sesje.
Miałam w planach pokazanie też kilku zdjęć z wywołanych latem klisz. Niestety płyta z większością została uwięziona w martwym laptopie i czeka na odsiecz.
Tymczasem chodzimy na sanki lub spacery a po powrocie ogrzewamy się gorącą herbatą lub czekoladą na migdałowym mleku.
Dobrej nocy.
Mus jaglano-karobowy na mleku kokosowym.
Trzeci dzień słońca od początku grudnia.
Tu gdzie mieszkam śniegu już dawno nie ma, za to coraz częściej świeci słońce przez cały dzień, ale i tak czuję zmęczenie ;)
OdpowiedzUsuńZmęczenie zimą, bezsłonecznymi dniami, rozumiem i współczuję.
OdpowiedzUsuńSłońce jest mi tak bardzo potrzebne do życia że tydzień bez niego wystarczy by nastrój spadł o kilka kresek. W Polsce na szczęście słońca ostatnio dużo. Czego i Tobie życzę.